sobota, 11 czerwca 2011

Rozdział 1

Moje życie jest monotonne,typowe dla zwykłej siedemnastolatki. Co wieczór wpadam w dołek, kiedy za  każdym razem porównuję swoją nudną codzienność do zwykłego dnia mojej najlepszej przyjaciólki,Elizy. Oby dwie mieszkamy w tej samej dzielnicy miasta. Dzieli nas niby tylko 10 domów, ale to ona mieszka w tej lepszej części naszego miasta, w tej bogatszej. Jej rodzice zarabiają sporo kasy, w końcu oby dwoje są lekarzami pierwszego kontaktu w pobliskiej poradni. Ich dom ma dwa piętra i trzy piękne balkony, na które można wejść z pokojów na piętrze. Jeżeli mowa o ogrodzie to jest ogromny. Uwielbiamy z Elizą przesiadywać na ławce przy stawie i wsłuchiwać się wieczorami w głośny rechot żab. Głównym obiektem, którym najbardziej jestem zafascynowana w ich domu to oczywiście Robert, brat Eizy. Rob jest wysportowanym brunetem,liczącym 186 cm i kończy za trzy miesiące 19 lat. Jest cudowny. Nigdy wcześniej nie widziałam tyle piękna w jednym facecie,co u Niego. Jego spojrzenie przeszywa wzrokiem, jest pełne ciepła i tajemnicy.Nie potrafię opisać barwy tych oczu. Niby brązowe, ale są ciemniejsze niż mój brązowy cień do powiek. Zawsze ubrany niczym model na wybiegu i wszystko tak doskonale pasuje do jego ciemnej  karnacji. Niestety ma ogromne powodzenie u dziewczyn i co miesiąc, kiedy robimy sobie z Liz noc filmową w jej pokoju, widzę Go z inną laską. Liz też niczego nie brakuje. Jest piękna, ma świetne ciuchy i każdy chłopak z naszej klasy marzy, by chociaż raz poszła z nim do kina. Jeżeli chodzi o mój dom to jest on jednopiętrowy, ma jeden duży taras z wyjściem na ogród i jeden mały balkonik z mojego pokoju. Mam przytulny pokój, pełen zdjęć z dzieciństwa, wycieczek, rodzinnych i moich ulubionych, które wspólnie z Liz robiłyśmy na warsztatach fotograficznych. Uwielbiam przesiadywać rankiem przy mojej toaletce godzinami i parzeć na moje długie,czarne,lokowane włosy. Jedyne co odziedziczyłam po ojcu to własnie kręcone włosy. Ah tak...Ojciec...nie potrafię o nim rozmawiać. Odszedł od nas kiedy miałam 14 lat, a Marta była w drodze. Zostawił nas same. Nienawidze go za to.
Moje głębokie rozmyślania na balkoniku pełnym czerwonych szałwii przerwało głośne walenie do mojego pokoju.
- Lena czy Ty jeszcze śpisz?-krzyczała mama zza białych drzwi.
-Nie, przy takim waleniu nawet gryzli by się obudził.- zaśmiałam się i pędem pobiegłam otworzyć mamie drzwi, które jak zwykle się przycięły.
- Droga damo, nie wiem czy pamiętasz, ale obiecałaś mi pomóc w pieleniu ogrodu.-zganiła mnie poważnym spojrzeniem.
- Na śmierć bym zapomniała, za chwilkę zejdę na dół. Daj mi minutkę, tylko zarzuce coś na siebie i wskocze pod prysznic.
- Okej Lenn, czekam na dole.- rzuciła mama biegnąc już po schodach.
Szybkim pędem otworzyłam szafę,wybrałam jeansowe szorty i białą koszulkę  z napisem; I kill you.
Zaścieliłam łóżko i pomaszerowałam do łazienki na górze. Założe się, że była tu przede mną Marta, bo strasznie pachniało truskawkowym szamponem do włosów dla dzieci. Byłam już jedną nogą w brodziku, kiedy nagle zadzwonił mój telefon w pokoju...

2 komentarze:

  1. chodzący talent!
    wiesz, że czekam na kolejny rozdział? <3

    OdpowiedzUsuń
  2. doczekałam się ;DD
    Świetny jest ;))
    Pisz już mi tu kolejny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń