środa, 22 czerwca 2011

Rozdział 3

Wytrzymałam siedząc sama w pokoju do 1 nad ranem i głodna zeszłam do lodówki po kubek mleka z płatkami.Czułam w sobie złość, że tak potraktowałam mamę, ale w tej chwili nie liczyło sie nic prócz tego, że mnie okłamała, wmawiając, że ojciec od czasu swojego odejścia ani razu się nie odezwał.Z pomarańczowym kubkiem pomaszerowałam do swojego pokoju. Wszędzie było już zgaszone światło, tylko halogeny oświetlały każdy stopień prześlicznie polakierowanych, sosnowych schodów.Od czasu kiedy mała Marta maszerowała kilka razy dziennie na góre i na dół, mama postanowiła je odremontować. Dzięki temu nawet w nocy nie musiało być zapalone światło na korytarzu, bo halogeny zapalały się automatycznie, kiedy tylko ktoś postawił nogę na stopniu. Kubek odłożyłam na parapecie i szybkim pędem pomaszerowałam do łazienki,tam cichutko spłukiwałam wodę po opienionym ciele. Gdy wreszcie znalazłam się w swoim pokoju, na zegarze ściennym wybiła 2. Nie czułam się senna. Postanowiłam więc wejść na gadu-gadu w nadziei, że złapię na komunikatorze jeszcze Elizę. Niestety przyjaciółki nie było. Szybko wystukałam na telefonie następującego sms'a: Przepraszam, że nie mogłam jechać z Tobą na zakupy. Mam strasznie ważną sprawę i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. Czekam na gg.
Po chwili otrzymałam zwrotną wiadomość: Pewnie, że jeszcze nie śpie. Znasz mnie. Zaraz wejdę na gg tylko umyję zęby.
Od razu zrobiło mi się nieco lepiej na sercu i wytrwale czekałam, az przyjaciółka wejdzie na komunikator.
-Nareszcie - powiedziałam sobie w myślach.
Po czym od razu zaczęłam opowiadać całą historię przyjaciółce.
- Mój ojciec...-nie umiałam dobrać słów.
- Co Twój ojciec?
- On dzwonił...
- Jak to dzwonił?! Opowiadaj. -zniecierpliwiona przyjaciółka chciała znać całą sytuację.
- Zadzwonił dzisiaj na mój telefon i chce się spotkać, wyleciał z Kanady i zamierza zatrzymac się w jakims hotelu w naszym mieście.- wydusiłam z siebie z trudem.
- Że co?! Po tym wszystkim?! Jak on śmie?! Co zrobisz?- zasypywała mnie pytaniami oburzona Liza.
- Boję się. Nie mam zielonego pojęcia co mam zrobić. Najgorsze jest to, że on pisał listy do mamy, a ona mnie oszukiwała i nawet o nich nie miała zamiaru wspomnieć. Czuję się oszukana i jest mi z tym źle.- wiedziałam, że Elizie zawsze mogę wszystko powiedzieć, potrafiła słuchać.
- Lenn nie martw się, coś wymyślimy.- starała mnie pocieszyć.
- Dziękuję.
-Głupoty gadasz. Nie masz za co jeszcze dziękować. Jutro wymyślimy coś w kawiarni na lodach. Może być o 10 w tej żółtej " Nad akacją" ? Z góry mówię, że ja stawiam.- zaproponowała.
- Pewnie. Chętnie gdzieś wyskoczę.
- No to jesteśmy umówione. Przepraszam Cię Lena, ale jestem już zmęczona i zmykam do łóżka. Właśnie przyszedł Robert i Cie pozdrawia. Dobranoc.
- Dzięki, pozdrów także. Dobranoc.
W głębi duszy nie mogłam wytrzymać z euforii. Rob mnie pozdrowił! Chłopak, w którym jestem zadużona od wieków! On mnie pozdrowił. Wspaniale... jakei to przepiękne uczucie, kiedy w nieoczekiwanym momencie taki chłopak jak On przesyła Ci pozdrowienia...
Długo tak cieszyłam się do poduszki. Odstawiłam laptopa i nie wiem nawet kiedy zdąrzyłam zasnąć...

1 komentarz: