poniedziałek, 13 czerwca 2011

Rozdział 2

Owinęłam sie ręcznikiem i pobiegłam do mojego pokoju. Na wyświetlaczu ukazał sie komunikat; 3 połączenia nieodebrane.
- Cholera, nie znam tego numeru. - klnęłam na głos.
Po chwili zastanowienia postanowiłam poznać rozmówcę.
- słucham? - zapytałam delikatnie.
- Oh, Lena. Nareszcie odebrałaś. - odpowiedział jakiś męski głos.
- Nie rozumiem.Czy to jakieś żarty?!- wrzasnęłam oburzona.
- Nic z tych rzeczy. Nie poznajesz swojego staruszka?
Te słowa uderzyły mnie niczym młot kowalski. Byłam zdruzgotana tym telefonem. Dlaczego teraz? Dlaczego znowu rujnuje nasz domowy azyl? Potoki łez zaczęły wylewać się z moich ciemnych oczy.Słowa, które wypowiedział odbijały się w moich bębenkach niczym echo w jaskini. Wzięłam głęboki oddech i starałam się mówić powoli i wyraźnie, by nie wyczuł mojego zakłopotania.
- Już wiem.
- Myślałem, że się rozłączyłaś. Póki tego nie zrobisz szybko opowiem Ci co jest celem mojego telefonu. Godzinę temu wyleciałem z Kanady. Zatrzymam się w pobliskim hotelu w naszym dawnym mieście. Nie wiem czy dalej tam mieszkacie bo mama nie odpisywała już od 3 miesięcy na moje listy. Chciałbym Was zobaczyć i poważnie porozmawiać. Zadzwonię jak będe na miejscu...-opowiadał.
- Przepraszam, ale spiesze się. Nie możemy już dłużej rozmawiać.- odparłam.
Po czym rozłączyłam się i pobiegłam pod prysznic z głośnym płaczem. Miałam tyle pytań w głowie. Dlaczego właśnie teraz musiał sie pojawić? Przecież bez niego też dawałyśmy sobie świetnie radę. Umyłam się i zbiegłam na dół na śniadanie. Udawałam, że nic się nie stało.Nie byłam w tym dobra. Mama od razu zorientowała się, że coś nie gra i zapytała:
- Kto dzwonił?
- Eliza.
- Na pewno? - podpytywała mnie, patrząc jak unikam jej spojrzenia.
- Tak.
- Nie mogła dzwonić, bo przed chwilą tutaj była i pytała czy dzisiaj pojedziesz z nią na zakupy.
Wpadłam. Cholera jasna, wpadała! Nie chciałam żeby wiedziala, nie chciałam o nim rozmawiać.
- Dzwonił ojciec.
Mama usiadła na krześle przy barku i złapała się za głowę.
- A jednak...- wydusiła z siebie płacząc.
-Wiem, że pisał. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Tylko nie mów, że myślałaś, że tak będzie lepiej.
- Nie chciałam Cie martwić.
- Jak nie chciałaś mnie martwić? A może Marta chce poznać swojego ojca?- rzuciłam.
- To jest trudne. Ona jest jeszcze mała, ma dopiero 2 lata, nic nie zrozumie. Wszystko w swoim czasie,Lenn.
Chciała potargać mi włosy, ale odsunęłam się machinalnie.
- Jak mogłaś? Nawet nie masz pojecia jak mi z tym źle...
Złapałam za talerz z tostem i nalałam sobie soku pomarańczowego do mojego kubka. Walczyłam ze sobą. Próbowałam się opanować. Nie wytrzymałam. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam na górę.
- Lena wracaj, porozmawiajmy...- błagała z dołu mama.
- Nic z tego. Nie mam ochoty- krzyknęłam po czym zatrzasnęłam drzwi z głośnym hukiem.
Resztę dnia spędziłam w swoim pokoju, chociaż mama nie dając spokoju próbowała jeszcze pare razy zmusić mnie do rozmowy.....

2 komentarze:

  1. Jeny... jak Ty fajnie piszesz ;D
    Coraz bardziej Cię podziwiam ;p
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. kolejny prześwietny rozdział!
    wiesz już, że masz gwarantowaną stałą czytelniczkę? : )

    OdpowiedzUsuń